Strona:Iliada.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wśród Troian Hektor powie: Gdym go w polu gonił,        153
Przed mym orężem Tydyd aż w nawach się schronił.
Tak on się chlubiąc, przyzna mi duszę nikczemną.
Ach! niech się raczéy ziemia rozstąpi podemną.„
„Cóż ia to od mężnego słyszę Dyomeda?
Niech cię Hektor upodla, nikt mu wiary nie da.
Darmo powie, żeś gnuśny, żeś prędko strwożony:
Zawstydzą go Troianie i Troiańskie żony.
Tyle ich trupem legło z twoiego oręża,
Nie iedna tam młodego opłakuie męża.„
Wraz konie pędzi między pierzchaiące szyki.
A natenczas Troianie z strasznemi okrzyki,
Puszczaią na nich groty, gdy zwrócili czoła.
Miły Marsowi Hektor wielkim głosem woła:
„Tydydzie, ciebie Grecy szanuią biesiadą,
Kruż pełny nalewaią i lepszą część kładą:
Teraześ wzgardy godzien, o podła niewiasto!
Leć na twą zgubę, dziewko! nie ty pewnie miasto
I wieże nasze zwalisz, nie ty weźmiesz żony,
Prędzéy legniesz na piasku tą ręką zwalczony.„
Rzekł, a w Tydydzie serce na dwoie się chwiało:
Już chciał konie skierować i spotkać się śmiało:
Trzykroć chciał iść za głosem rycerskiéy ochoty,
Trzykroć Jowisz hucznemi odezwał się grzmoty,
Daiąc znak niepewnego Troianom zwycięztwa:
Hektor woła na swoich, zachęca do męztwa.