Strona:Iliada.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niechay z odwagą berło dziadowskie dziedziczy.        491
Gdy wróci z boiu, pełen zwycięzkiéy zdobyczy,
Niechay wtenczas kto powie: on oyca przechodzi:
Niech się tém słowem matce uradować godzi.„
To rzekł i syna oddał swoiéy młodéy żonie:
Ta z płaczliwym uśmiechem ciśnie go na łonie.
Widok, taki wskroś serce Hektora przeszywa,
Zatém głaszcze ią ręką i tak się odzywa:
„Niech cię, naymilsza żono, los móy tak nie boli,
Nikt mi życia nie weźmie bez wyroku woli:
Od wyroku zaś żaden człek się nie wybiega,
Równie mu i bohatyr i gnuśnik podlega.
Wróć do domu, weź w ręce kądziel i wrzeciono,
Pilnuy robót służebnic ukochana żono.
O woynie męże niechay Jlionu pomną,
A nayszczególniey Hektor. „Rzekł i wraz ogromną
Przyłbicę bierze z ziemi i kładzie na głowie.
Andromacha się wraca, po smutnéy rozmowie.
Ale biedna za każdym ogląda się krokiem,
I rzęsistym oblewa lice łez potokiem.
Skoro weszła w ozdobne Hektora pokoie,
Zastała zgromadzone służebnice swoie.
Przeymuią smutek, panią gdy we łzach obaczą:
Żyiącego Hektora rzewnie w domu płaczą,
Bo się nie spodziewały, żeby przed Achiwy,
Mógł wybiegać się w polu, i powrócić żywy.