Strona:Iliada.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sztucznie Homer na scenę swego bohatyra wyprowadza, a tak w saméy nieczynności większym go od wszyſtkich bohaterów wydaie: ogłasza go częſto i wzbudza pragnienie, aby się pokazał.

W. 454.

W boskich ręku Egidę nieśmiertelną trzyma;
Sto złotych franzli wisi:

Egida tarcza z frenzlami złotemi i ruszaiącemi się: co blaſk iéy bardziéy rażący czyniło.

W. 456.

Każda w swoim szacunku stu wołom się równa.

Dawni cenę rzeczy podług bydła, a z początku podług wołów oznaczali.

W. 461.

Jak gdy na górze zjadły ogień las pożera.

W tém mieyscu idą ciągle po sobie porównania, a każde swoię ma piękność: zdaie się, że dowcip Homera wylewa się, iak się wylewały woyſka Greckie na brzeg Troiańſki. Porównanie much może się wydawać podłe, iako też i to, że Homer porównawszy Agamemnona z Jowiszem, Neptunem i Marsem, równa go potém do buhaia. Ale trzeba wiedzieć, że w owym wieku kochającym proſtotę, wszyſtko co należało do życia wieyſkiego, miało swóy szacunek, Buhaia bardzo poważano i w Egipcie oddawano mu cześć, iako hołd wdzięczności.

W. 465.

Jak na Azyyskiéy łące, gdzie Kaistru wody.

Pole Azyyſkie w Lydyi przy Kaiſtrze, zapewne od iakiego dawnego bohatyra Azyusza tak nazwane.