Strona:Iliada.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ry rytmowéy osądził. Uważał ie, iako ſkład mniéy, lub więcéy samogłosek i spółgłosek maiący, i używał w wierszu podług tego, iak mu chciał nadać więcéy ſłodyczy, lub mocy. U niego miara wiersza nie tylko nie zatrudnia myśli, ale wzmagając się razem z ogniem poety, maluie obrazy tém żywiéy i doſkonaléy, że dźwięk wyrazów ſtosuie się do rzeczy, którą wyſtawia. Stąd rodzi się owa przedziwna harmoniia, i musimy wyznać, że Homer, nie tylko miał dowcip nayobfitszy, ale naydelikatnieysze ucho, iakiém kiedy natura człowieka obdarzyć mogła. Na dowód téy prawdy; dosyć ieſt uważać sam dźwięk wiersza: nie umiejąc nawet ięzyka, czuć można w nim więcéy ſłodyczy, wspaniałości i rozmaitości, niżeli w jakiémkolwiek bądź piśmie w prozie, lub wierszu. Zgadzaią się krytycy, że Wirgiliusz w tym punkcie ſłabszy ieſt w porównaniu z Homerem: ale razem tę winę ięzykowi łacińſkiemu przyznaią. Jakoż ięzyk Grecki przewyższa w tém inne ięzyki, tak co do brzmienia wyrazów, iako co do obrotu i spadku wiersza: żaden w téy mierze ięzyk porównać się z nim nie może. Znał to dobrze Wirgiliusz, i dlatego wszyſtkie siły natężył, aby ięzykowi swoiemu dał wdzięki, iakiemi tylko mógł bydź ozdobiony: osobliwie, nigdy nie uchybił dać wierszom brzmie-