Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 01 - 701-074-001-001.pdf/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czasu, kiedy stosowałem trening wychowawczy.



ROZDZIAŁ II.


W klasie piątej i szóstej, kiedy miałem lat 15-16 nastąpiła u mnie wzmożona praca myślowa nad całą moją filozofią życiową. Czułem, że mój stosunek do świata zewnętrznego nie jest jeszcze dostatecznie skrystalizowany, brak mu jest bowiem logicznego związania i sharmonizowania. Do tej pory miałem do czynienia tylko z fragmentami, nie powiązanymi jeszcze w jedną logiczną całość.
Widziałem przede wszystkim, że moje podstawy etyczne, oparte przeważnie na uczuciach wyniesionych z domu rodzicielskiego, nie są dostatecznie ugruntowane. Ojciec, którego nie tylko kochałem ale i szanowałem jako człowieka szlachetnego, z poczuciem humoru i wielkiego patrioty, nie mógł już, po klęsce powstania 1863/64, przyjść do dawnej swej energii życiowej, prowadził on życie w sobie zamknięte i prawie zupełnie nie udzielał się dzieciom. Jednak sama postać jego szlachetna wywierała wpływ na początkowe urabianie kierunku moich nastawień i upodobań życiowych.
Już jako mały chłopiec, w domu rodzicielskim, miałem zapoczątkowany kierunek rozwojowy, od którego nigdy nie odstąpiłem. Wszelka moralna brzydota ludzka, z której mogłem sobie zdać sprawę, przejmowała mnie już wówczas wstrętem. Czułem potrzebę tak mocnych podstaw etycznych, aby móc zachować drogę życia zapoczątkowaną w warunkach szczególnie sprzyjających. Do tego, z nie innego kierunku mego dojrzewania byłem przywiązany. Chciałem więc stworzyć w sobie dostateczną odporność przeciw szkodliwym wpływom środowisk, wśród których mógłbym w przyszłości przebywać. A ponieważ podstawy religijne uważałem dla siebie za jeszcze niedostatecznie chroniące, szczególnie przy uczestniczeniu w wirze życia, przeto musiałem się zabrać do pracy nad sobą. Poświęciłem jej wiele