Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 01 - 701-074-001-001.pdf/007

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doznałem w tym wypadku w hartowaniu woli, nie zmienił mojego stosunku rygorystycznego do siebie.
W piątej klasie zaprzestałem gry w szachy, której nauczył mnie ociec, gdy miałem siedem lat i której potym wiele wolnych chwil poświęcałem, znajdując w tym dużą przyjemność. Po wyrozumowaniu, że przy pracy umysłowej powinno się szukać rozrywek fizycznych na świeżym powietrzu, zmieniłem szachy na łódkę. Do tej pory w Warszawie rozrywek fizycznych nie uprawiałem. Jedynie w czasie wakacji, spędzanych na wsi, jeździłem konno i polowałem namiętnie w obszernych lasach skierbieszowskich.
Ojciec mój był bardzo gościnny i lubił wytwarzać wokół siebie nastroje radosne mimo, że sam, od czasu powstania, nie mógł pozbyć się smutku. To też letnią porą zjeżdżali do nas goście z bliska i z daleka, a podczas każdorazowych wakacji szkolnych panował wszechwładnie gwar i wesołość w dworze skierbieszowskim. Odnosiło się wrażenie, że żadna troska nie ma tu dostępu.
W lutym 1885 roku przyjechałem do domu na ślub siostry mojej Zofii. Wesele odbyło się hucznie. Ponad 100 osób zjechało do Skierbieszowa; dwór był obszerny, więc ścisku nie było. Tańczono ochoczo i bawiono się do samego rana. Staropolskim zwyczajem wypróżniono kilkaset butelek węgrzyna, który ojciec stale beczkami z Węgier sprowadzał.
Pomimo to, że od szeregu lat, na każdorazowe imieniny gospodarza odbywały się równie liczne zjazdy osób, gościnnie i suto podejmowanych, to jednak, dopiero po odbytym weselu mojej siostry, zjawiły się u mnie refleksje na temat uzewnętrzniania tego wielkiego dostatku domowego.
Ciekawe było, że już przedtym dobrobyt, który mnie otaczał, wytwarzał we mnie upodobania wprost odwrotne; skonkretyzowanie moich poglądów nastąpiło jednak dopiero po uroczystości weselnej. Uświadomiłem so-