Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 01 - 701-074-001-001.pdf/006

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Za to miałem dużą łatwość przy studiach w dziedzinie nauk więcej ścisłych; nie polegając na pamięci, wyrabiałem w sobie zmysł kombinacyjny, ułatwiający mi wnikanie w głąb danej nauki. To zaś wespół z wyrobieniem przestrzennego myślenia, miało później decydujące znaczenie przy pracy naukowo-twórczej.
Dzięki bardzo wczesnemu wyrobieniu w sobie pełnej samodzielności poświęcałem, już od pierwszych lat szkoły średniej, wiele czasu na wyrabianie w sobie różnych cech, koniecznych dla umocnienia mego charakteru. To też o ile w domu rodzicielskim mogłem korzystać z pełnej wolności i swobody, to później sam narzucałem sobie bardzo surowy rygor własny. Usłyszałem naprzykład, że jedzenie ciastek zamula żołądek, to pomimo, że mi smakowały, przestałem je jadać. Będąc w trzeciej klasie przeczytałem, że twarde łoże hartuje, bezzwłocznie wyrzuciłem materac i zacząłem sypiać na deskach przykrytych tylko prześcieradłem. A że byłem kościstej budowy, przeto leżenie przez szereg godzin na tego rodzaju posłaniu było poprostu bolesne, a każda noc męczarnią. Zamiast pokrzepiającego snu, miałem tylko rodzaj drzemki, przerywanej ciągłymi przebudzeniami. Mordowałem się tak przez miesiąc w nadziei, że wreszcie się do tego przyzwyczaję. I nie wiadomo jakby się skończyła ta próba wzmacniania charakteru — organizm protestował bowiem już mocno przeciw takiemu maltretowaniu — gdyby nie malaria z bardzo wysoką temperaturą, która uratowała sytuację. Nie protestowałem już gdy mnie przenoszono na materac, a nawet miałem satysfakcję, że to nie ja złamałem swoje postanowienie. Choroba była złośliwa, wracała kilkakrotnie i dopiero w 4 klasie pozbyłem się jej. Wierzyłem, że to nie lekarzom zawdzięczałem wyleczenie, a matce, która na wsi leczyła mnie piołunówką.
Po tym co zaszło, nie wróciłem już do twardego łoża. Zawód jakiego