Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

życia. Przepada, jak kamień w wodzie; a spokojna fala przepływała nad nim, nie troszcząc się zupełnie, że coraz nowe ofiary pod wodę wciąż idą.
Ja wiem, że to są myśli niedorzeczne, głupie, w dodatku wyrafinowanie egoistyczne, — że tak tylko, jak jest, być musi, bo jest dobrze, — a jednak nie jestem zdolen stłumić w sobie jakiegoś krzyku buntu, który to nazywa zarazem okrutnem.
I im więcej nazywam to prawo nieskończenie mądrem i jedynie możliwem, tem więcej się buntuję, tem więcej dostrzegam. w niem tylko rozum — a nie serce.
Wreszcie, źle m się może wyraził, mówiąc: „buntuję się. “ Bunt to nie tylko niezadowolenie z istniejących urządzeń — to zarazem przeświadczenie o niedoskonałości czegoś i możliwości istnienia lepszych warunków. Jam nie do tego stopnia naiwny, ażeby się buntować przeciwko temu, co jest niewzruszone, co nawet uznaję za możliwie najlepsze; ale przecież mogę powiedzieć, czy mi się to coś podoba lub nie, czy mi z niem dobrze czy źle. Taki bunt nie zakłóci wszechświata.