Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Besedy przed salonem Kaska niecierpliwie przechadzał się młody mężczyzna.
— Hawrdo ! — zawołał Wejwara zdziwiony. — Co ty tu robisz?
Kolega Hawrda odpowiedział pytaniem:
— Powiedz mi, czy niema tam Amalki Myszkówny, Wejwaro?
— Myszkówny? Przyznam ci się, że wszystkich tych dam nie znam z nazwiska...
— Niepodobna, ażebyś jej nie znał, ona zna dobrze pannę Kondelikównę, należała do gospodyń wieczorku.
— Aha, już wiem, w tym szarym kostyumie. Jest, jest, cóż dalej?
— Wejwaro, muszę z nią pomówić. Pomiędzy nami coś zaszło, powiedziałem zatem, że do Karafiatów nie pójdę, myślałem, że i ona także nie pójdzie, ale niestety! poszła. Ktoś mi tu wchodzi w drogę. W gruncie rzeczy ta nasza sprzeczka, to głupstwo, ale właśnie dlatego muszę z nią pomówić, przyszłość moja zależy może od tej rozmowy.
— No, więc idź! — radził lakonicznie Wejwara.
— Idź! Łatwo się to mówi — odpowiedział podrażniony Hawrda rozchylił palto. — Patrz, mam spodnie w kratkę! Jesteście wszyscy w czarnych ubraniach, a ja zdecydowawszy się, że nie pójdę, wcale się nie przygotowałem. Czamarę i czarną kamizelkę wziąłem przypadkowo, kołnierzyk kupiłem sobie teraz, ale w jasnych spodniach w kratkę nie mogę tam wejść.