Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 02.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obojętnością, mają się rozejść, odepchnąć się od siebie, jak dwa wrogie ciała?... Co znaczyło to niedorzeczne powiedzenie, że kochać go będzie zawsze, a jednocześnie kochać swego dawnego męża?
Margarita zwiesiła głowę, szepcząc z rozpaczą:
— Ty jesteś mężczyzną, ja jestem kobietą. Cokolwiek bym powiedziała, nie zrozumiesz mnie nigdy... Mężczyźni nie potrafią wniknąć w pewne nasze tajemnice... Kobieta zrozumiałaby mnie lepiej.
Juljan chciał poznać swe nieszczęście w całej jego rozciągłości. Margarita może mówić bez obawy... Czuł się dostatecznie zahartowanym na dalsze ciosy... Co powiedział Laurier, dowiedziawszy się, że to ona go pielęgnuje?
— Nie wie, kto jestem... Myśli, że jestem sanitarjuszką jak inne, która ulitowała się nad nim, widząc go samym i ślepym, bez rodziny, co by pisała do niego i odwiedzała. W pewnych chwilach jednak zdaje mi się, że odgaduje prawdę... Mój głos, dotknięcie moich rąk, napełniały go z początku zdumieniem. Powiedziałam mu, że jestem Belgijką, która straciła wszystkich swoich i jest samą na świecie. On zaś opowiedział mi swoje życie pobieżnie, jak gdyby pragnął zapomnieć o wstrętnej przeszłości. Ani jednego przykrego słowa o jego dawnej żonie. Są noce, kiedy podejrzewam, że mnie poznał, że korzysta ze ślepoty, aby przedłużać udaną nieświadomość i to mnie dręczy... Pragnę, żeby lekarze uratowali mu to jedno oko, a równocześnie boję się... Co powie, gdy mnie pozna?...