Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 01.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją otaczali, a przytem mieszkał w Paryżu, którego ona nigdy nie widziała pomimo licznych podróży po obu półkulach.
— Och! Paryż! Paryż! — mawiała, otwierając szeroko oczy i sznurując usta, aby wyrazić swój zachwyt, gdy rozmawiała sam na sam z Argentyńczykiem — jakbym pragnęła tam pojechać!
I, aby go skłonić do opowiadań o Paryżu, pozwalała sobie na pewne, poufne uwagi o przyjemnościach Berlina, czerwieniąc się wstydliwie i przyznając, że w świecie jest ich więcej, och! o wiele więcej, i że ona pragnęłaby je poznać!
Juljan, przechadzając się teraz dokoła Kaplicy Zadośćuczynienia przypominał sobie teraz z pewnym wyrzutem małżonkę Radey Erckmanna. On, który odbył podróż do Ameryki dla kobiety, żeby zebrać tam pieniądze i ożenić się z nią! Ale wnet znajdował usprawiedliwienie dla swego postępowania. Nikt się nie dowie o tem, co się stało. Zresztą nie był przecież ascetą i Berta Erckmann przedstawiała bardzo ponętną gratkę na pełnem morzu. Przypominając ją sobie widział zaraz oczyma wyobraźni rosłą klacz wyścigową, suchą, złotej maści i o silnych, nerwowych nogach, Berta była Niemką współczesną, która w ojczyźnie swojej nie widziała innych wad prócz ociężałości kobiet, i sama zwalczała to narodowe niebezpieczeństwo wszelkiemi żywnościowemi metodami. Jedzenie było dla niej udręką, a widok bock‘ów w palarni męczarnią Tantala. Smukłość zdobyta i utrzymana temi wysiłkami woli, uwydatniała jeszcze bardziej wrodzoną bar-