Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

usty, dodając potem ze smętnym uśmiechem — Wyglądasz jak karawaniarz raczej, nie jak gość weselny. Zatknę panu kwiat i zaraz się wszystko odmieni.
Podeszła do wazy kryształowej, mieszczącej dwanaście przecudnych, jedynych w swoim rodzaju storczyków. Na każdym płatku korony widniała niby plama krwi. Był to podarek hrabiego Seckenburga, który wiódł obecnie marny żywot zarządcy byłych ogrodów dworskich. Do kwiatów dołączył staruszek mały wierszyk z życzeniami szczęścia, podkreślając, że jest ona tak jedyną istotą, jak jedynym dziś na świecie jest ten tuzin storczyków.
Elżbieta zatknęła jeden z tych przedziwnych kwiatów w butonierkę fraka Thea. Czując w tem zbliżeniu jej oddech gorący, doznał zawrotu głowy, szumu w uszach i szepnął ledwo dosłyszalnie:
— Elżbieto, czas jeszcze…
W tej chwili nadszedł drużba, podał Elżbiecie ramię, a Theo musiał zwrócić się do wyznaczonej sobie, jako świadkowi ślubu towarzyszki, by z nią jechać do kościoła.