Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

djabełków.
Zanim Betty zdążyła powiedzieć Karolo jeszcze jedno słówko, weszła pani Makmisz i zawołała:
— Czego się śmiejecie? Poco tu jest Karol? Ten złoczyńca napewno szykuje jakieś nowe pzie figle.
Karol.
O nie, ciotuniu, niech ciocia będzie spokojna. Śmiałem się z tego, co mi powiedział sędzia: „Jesteś prawdziwym djabłem i idę o zakład, że masz piekielne znaki na ciebie“' Odpowiedziałem mu na to: „Nid dziwnego, gdyż czarownice obiecały opiekować się mną po wszystkie czasy“. Sędzia bardzo się Przestraszył i wypędził mnie krzycząc, że ściągam na jego dom czarownice. Betty zaś mówiła mi, że gdyby się faktycznie opiekowały mną czarownice, opanowałyby każdego, kto śmiałby mnie dotknąć.
Pani Makmisz (przerażona).
Niema w tem nic śmiesznego! jest to bardzo głubie... To kiepski żart! proszę ze mną tych żartów nie powtarzać. Strzeżcie się aby wam coś złego się nie przydarzyło! Jesteście tak źli, że czarownice z łatwością mogą was opanować...
Karol.
Ten lepiej; wówczas kolejno będę miał władzę nad ciocię i oddam ciocię czarownicom.
Karol przyrzał się przytem uważnie ciotce, usiłując nadać swej twarzy osobliwy wyraz. Pani Makmisz, opanowywana coraz to więcej przez uczucie strachu, poczuła nagle, że drzy na całym ciele, włosy zaś na jej głowie staneły dęba. Tymczasem Karol fiknął Koziołka, zrobił skok w kierunku drzwi