Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże cię spotkała twoja ciotka, mój biedny Karolku? Nic nie słyszałam; czy się gniewała?
Karol.
Już zastałem ją rozgniewaną, gdy powróciłem i doskonały dała tego dowód przez te szturchańce, jakie od niej dostałem.
Betty.
A ty?
Karol.
Nie sprzeciwiałem się jej.
Betty (zdziwiona).
Pierwszego ciosu oczywiście nie spodziewałeś się, ale dlatego nie mogłeś uniknąć drugiego i następnych.
Karol.
Pozostawiłem jej zupełną swobodę działań; powaliła więc mnie na ziemię, tarzała, biła rózgą. A rózga, to przecie nie jest ani słomka ani też piórko, mogę cię śmiało zapewnić.
Betty.
Cóż po tem uczyniłeś?
Karol.
Czekałem aż skończy; gdy się zmęczyła tem praniem, wstałem i poszedłem do swego pokoju; tam pofolgowałem cierpieniu, szlochając i krzycząc coprawda raczej ze wściekłości niż z bólu. Potem pomyślałem o Julji, przypomniałem sobie jej delikatność, dobroć — i gniew mój natychmiast ustał. Teraz Właśnie chcę cię prosić, czy nie dasz mi jakiejś starej szmatki, aby zreperować moje spodnie, — ciotka biła mnie tak mocno, że gdyby jeszcze trochę to potrwało, zdarłaby ze mnie skórę.