Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szą ode mnie! „Poproś o przebaczenie“, — powiedziała mi... kobietę, której nienawidzę! To niemóżliwe; nie, nie mogę!“
Karol powrócił do domu w stanie podrażnienia; wszedł do pokoju swej ciotki, która na jego szczęście jeszcze spała; wyjął książkę ze skrzynki na herbatę i chciał już wydostać schowaną robótkę szydełkową z głębi kiminka, gdy nagle, wyciągając rękę, aby ją dostać, potrąclł szczypce, które z hałasem spadły; ciotka odrazu się obudziła. „Co tam robisz w moim komlnku, zły człowieku?“
— Nic złego nie robię, ciotuniu, — odpowiedział Karol, mężnie się broniąc; — staram się wydostać z kominka cioci robótkę.
Pani Makmisz.
Moją robótkę! Z kominka! W Jaki sposób ona się tam znalazła? Leżała przecie obok mnie!
Karol (zdecydowanie).
To ja ją tam wrzuciłem, cioteczko.
Pani Makmisz (oburzona).
Wrzuciłaś tam moją robótkę?
Karol.
Nie miałem racji, czyniąc w tem sposób; lecz ciocia widzi, że staram się naprawić swój błąd.
Pani Makmisz.
I ty sądzisz, nicponiu jeden, że cierpliwie będę znosiła twoje drwiny, ty, żebraku, którego karmię z litości!
Karol zaczerwienił się, jak kwiecie maku; czuł, że zaczyna się unosić, lecz powstrzymał się i odpowiedział spokojnie: