Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i bardzo się zdziwili, że Old-Nik nie zajrzał nawet do nich po nieszczęśliwym wypadku z wychowawcą; nie wiedzieli, że Bokser okropnie bał się czarownic, i dlatego nie śmiał powiedzieć Old-Nikowi o wszystkiem, co go spotkało. Uczniowie niepokoili się aż do samego wieczora; nikt jednak ich o nic nie pytał, nikt nie robił żadnych wymówek. Głuchy dzwonnik, który zwykle przychodził chłostać dzieci rózgami, w tym wypadku również się nie zjawił. Nic nie działało na tego złośnika: ani krzyki, których nie słyszał, ani datki pieniężne, ani pogróżki. Robił swoje z twardem okrucieństwem, za co znienawidzili go uczniowie i cenili nauczyciele, gdyż był dla nich pierwszą oporą. Wieczór minął spokojnie; rozległ się dzwonek — iść spać. Karol zauważył, że dzwon wisiał zewnątrz gmachu na ścianie, pomiędzy dwoma oknami ich sypialni; łatwo więc było tam się dostać.
— Jutro nie wstaniemy o wpół do piątej, — rzekł...
— Chcąc czy też nie chcąc, trzeba będzie wstać, odpowiedział jeden z chłopców; — przecież o wpół do piątej obudzi nas głuchy dzwonnik.
Karol.
Ale jutro już nie będzie dzwonił.
Kolega.
Jakto? Dlaczego?
Jutro o tem się dowiecie: dziś możecie spać spokojnie.
Dzieci tak też niczego się nie dowiedziały od Karola; spać poszły gubiąc się w domysłach; wkrótce jednak usnęły. Karol zaś długo nie spał. Gdy