Strona:Hipolit Cegielski - Życie i zasługi doktora Karola Marcinkowskiego.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmiernym żalem wszystkich do grobu odprowadzić go trzeba.
Wśród jawnych i wielkich prac Marcinkowskiego rozpoczynały się w ostatnich latach jego życia inne roboty tajemne. Podszepty emigracyjne, w zamiarach powszechnie znanych, zaczęły paraliżować czynność i wpływ jego, a prace jego zniżać do rozmiarów podrzędnych. Skutkiem tego nowego apostolstwa zaczęto się kłaniać nowym bogom. Podniesione nieco siły moralne i materyalne chciano zużyć na prędce i wystawić je na próbę, któréj skutek był niewątpliwy. Znano przecież potęgę i wpływ Marcinkowskiego i znaczenie jego imienia. Użyto więc wszelkich sposobów, aby go do zamiarów swoich przeciągnąć i nadać im przez to sankcyą i powagę. A gdy całą siłą swego przekonania i całym duszy swéj hartem oparł się temu, zaczęła się cicha wojna przeciw niemu, jego zasadom i robotom; władzę jego moralną zaczęto podkopywać, kanały, któremi zasoby materyalne do rąk i dyspozycyi jego spływały, przecinać i do innego sprowadzać je ujścia. Zdawało się niejednemu wtenczas i potém, że gwiazda Marcinkowskiego gasnąć zaczęła. Być może, że blask jéj krótko przed r. 1846 był nieco słabszym, ale nie przeto, iżby gwiazda ta sama z światła swego coś była uroniła, tylko raczéj dla tego, że pomiędzy nią a świat, któremu przyświecała, rozpostarto na czas krótki zasłonę, która chwilowe sprowadziła zaćmienie. Gdy zasłona ta spadła, gwiazda Marcinkowskiego stanęła znów w całym swym blasku i świeci do dziś dnia jasno na firmancie naszym.
Na widok tego, co niestety przepowiadał, cierpiał Marcinkowski, jak drugi Konrad, cierpieniem wszystkich, bolał bólem powszechnym. Bolał nad losem tylu ofiar nadaremnych, bolał nad ruiną tego wszystkiego, co skrzętne jego