Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
30
KUMA TROSKA.

go rodzaju i czarownice, a i wilki nawet nierzadko się tam pojawiają, jak to wyraźnie jest opisane w bajce o „czerwonej czapeczce“, gdyby jednak okrążył las i poszedł wprost przez łąki, wtedy nie straciłby z oczu ojcowskiego domu i mógłby być pewien, że trafi doń z powrotem.
Ta wędrówka wydawała mu się poniekąd honorowym obowiązkiem, który należało mu wykonać teraz, kiedy już jest „dużym“, a ilekroć znów budziła się w nim obawa, sam siebie nazywał tchórzem. Wyraz ten w szkole uchodził za największą obelgę.
Kiedy nadeszła niedziela, zdecydowany był odważyć się na tę wyprawę. Wyśliznął się po za płot, jak mógł tylko szybko przebiegł przez ojcowską łąkę, zdążając w kierunku białego dworu.
Na drodze był płot, przez który z niewielkim trudem przedostać się musiał — a potem kawałek czyjegoś wrzosowiska, na którem nie był nigdy jeszcze. Wrzos połyskał w promieniach słońca, uwiędły oset szeleścił pod jego nogami, ciepły wiatr go owionął. I tu więc nic niebezpiecznego. Próbował gwizdać, ale zawsze musiał jeszcze wciągać powietrze, aby ton wydać. Zawstydził się swej nieumiejętności, a w ślad za tem poszło onieśmielenie.
Teraz nadeszło z kolei błotne torfowisko, będące znowu własnością jego ojca. Często była o niem w domu mowa, ojciec bowiem nosił się z myślą kopania tam torfu, zamierzał jednak rzecz tę