Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
29
KUMA TROSKA.

za sobą domy wioski i szedł sam łąką oblaną potokami słońca, począł płakać rzewnie. Rzucił się pod krzakiem jałowcu na ziemię i poglądał w górę, w błękitne niebo, po którem przelatywały jak strzała szybkie jaskółki.
— Ah! czemuż ty nie możesz tak wzlecieć w powietrze! — myślał; — wtem przyszedł mu na myśl dwór biały.
Podniósł się i począł go szukać oczyma. Niby zamek zaczarowany, o którym opowiadała mu matka w swych baśniach, poglądał ku niemu jasny, promienny. Okna połyskiwały jak karbunkuły a klomby drzew wałem zieleni otaczały go dokoła, niby owym cierniowym żywopłotem w baśni.
Do jego bólu dołączało się uczucie dumnej samowiedzy:
— Teraz już jesteś duży, — mówił sobie, bo chodzisz do szkoły. A gdybyś zechciał puścić się na wędrówkę, nikt ci tego wzbronić nie może.
I znowu przejęła go trwoga. A zły byk, a pies wściekły — któż zaręczy, że ich nie spotkasz?… Postanowił sobie namyślić się nad tą sprawą do niedzieli.
Biały dom przecież nie dawał mu już odtąd spokoju. Ilekroć tylko szedł przez pole, zadawał sobie pytanie, co właściwie gorszego jest na tamtej drodze niż na tej, która prowadzi do szkoły. Prawda, że trakt główny szedł przez las sosnowy a w takich lasach przebywają karzełki wszelkie-