Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
27
KUMA TROSKA.

— Tak i wy jeszcze jesteście! — przemówiła matka i jasny promień słoneczny rozświecił twarz jej bladą.
A potem wzięła każdą z nich na jedną rękę, podeszła z niemi do okna i długo patrzała w stronę białego domu.
Pawełek wychylił głowę z fałdów jej sukni i również posłał wzrok w tę stronę.
Matka popatrzała na niego i kiedy wzrok jej spotkał się z jego rozumnem, nad wiek starem spojrzeniem, zarumieniła się nieco i uśmiechnęła. Ale żadne z nich nie wyrzekło ani słowa.
Ojciec, powróciwszy z miasta, zażądał, aby Pawełek rozpoczął chodzić do szkoły.
Matka posmutniała bardzo i prosiła, żeby jej go jeszcze przynajmniej na pół roku pozostawił, się odtęsknić mogła po dwu starszych; przyrzekała, że sama uczyć go będzie i posunie dalej w naukach, niżby to uczynił nauczyciel. Ale ojciec ani słuchać o tem nie chciał, gderał i nazywał ją „beksą“.
Pawełka przejął strach niepomierny: Tęsknota za szkołą, której doznawał dawniej zawsze, teraz gdzieś znikła zupełnie; bo też co prawda nie było tum już dzieci, którym pragnął dorównać.
Nazajutrz wziął go ojciec za rękę i poprowadził do wsi, której pierwsze domy oddalone były od gospodarstwa Meyhöfera o jakie tysiąc kroków może.