Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
10
KUMA TROSKA.

dem ciebie do zmazania winę. A cóż to zaś liczne dzięciątko — zwróciła się do kołyski — chłopiec czy dziewczyna?
— Chłopiec, — odparła pani Elżbieta z słabym uśmiechem.
— A czy zastał on już rodzeństwo na świecie? Ale po co ja się pytam! Ci dwaj figlarni chłopcy na dziedzińcu, który mnie przywitali u stopni powozu, — ozy mogłabym bliższą zawrzeć z niemi znajomość? — Nie, nie tutaj, — broniła się pośpiesznie, — mogłoby pani jeszcze zaszkodzić. Później! później! — Przedewszystkiem zajmuje mnie tan mały obywatel.
Pochyliła się nad kołyską i odsunęła nieco kołderkę.
— Jakąż on już przybiera rozumną minkę, jak stary, — mówiła żartując.
— Bo troska stanęła u jego kołyski, — odparła pani Elżbieta zcicha i smutnie, — dla tego twarz jego stara przedwcześnie.
— O, tylko nie trzeba być przesądną, droga pani, — odrzucił gość. Słyszałam niejednokrotnie, że nowonarodzone dzieci często bardzo przychodzą na świat z twarzą przypominającą twarz starców. Ale to mija szybko.
— I pani zapewne masz dzieci? — pytała pani Elżbieta.
— Ah, ze mnie taka jeszcze niedawna mężatka! — odparła przybyła i mówiąc to zarumieniła