Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
7
KUMA TROSKA.

ści może znosić zawody i nieszczęścia z pewną rozkoszą. Tak, rozkosz, to właściwe słowo. Ten kawał gruntu można nabyć któregokolwiek dnia, bo właściciel przez ożenienie dostał duże gospodarstwo i teraz dawną dziedzinę całkiem już zaniedbał.
— Ależ zastanów się pierwej, mój Maksie. — prosiła żona wylękła formalnie.
— Cóż tu pomogą namysły, — odpowiedział gwałtownie. Temu panu Douglasowi nie możemy przecież być ciężarem, do czegoś lepszego z nędznemi dwoma tysiącami talarów nie możemy rościć sobie prawa — dalej więc naprzód…
I nie tracąc nawet czasu na pożegnanie chorej kobiety, wybiegł z pokoju.
W kilka minut później posłyszała, jak jednokonny wózek jego mijał bramę dziedzińca.
Po południu tegoż samego dnia oznajmiono jej jakąś nieznaną wizytę. Piękna, wytworna kobieta eleganckim ekwipażem zajechała na dziedziniec i oznajmiła, że życzy sobie odwiedzić chorą dziedziczkę.
— Kto to taki?
— Nie chce wymienić swego nazwiska.
Jakież to dziwne! — pomyślała pani Elżbieta, ale że w swem zmartwieniu poczęła nieco wierzyć już w pomoc niebieską, więc przyjęła zameldowaną wizytę.
Drzwi się otwarły. Wysmukła, wątło zbudowana postać niewieścia o delikatnych rysach twa-