Strona:Henryka Łazowertówna - Imiona świata.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

POWRÓT

Znów wróciłam do miasta, które już umiem na pamięć —
nad brudnym trotuarem deszcz drobniutki płacze...
Znajoma, czarna pustka dyszy w każdej bramie...
— A jednak coś jest inaczej.

Jest inaczej — jest bardzo dziwnie —
jest tak, jak było przed laty  —  —
...Z kosza na rogu jesienne, bezwonne kwiaty
patrzą się na mnie życzliwie.

Ulice są mokre i zmęczone —
ale na każdej czyha możliwość tajemna i słodka:
idę, patrzę uważnie w tę i w tamtą stronę,
— a może spotkam?...

Potem wracam do domu wiosennie, młodzieńczo smutna:
(cóż z tego, że już wrzesień i że dawno nie mam lat szesnastu?)
siadam przy oknie — marzę — skubię płatki astrów...
Dzień zwolna tonie w nocy, jak dziurawa łódka.

A nocą w snów cudownych złotą przystań wpływam
i oczy mam olśnione, gdy budzę się zrana  —  —
— Mój Boże, czyżby... czyżbym znowu była
zakochana?!...