Strona:Henryka Łazowertówna - Imiona świata.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

MAGNOLJE

Przynosili gwoździki i bratki,
róże żółte, czerwone i białe, —  —
Lecz najtrudniej było znieść magnolje,
te magnolje, co tak mocno pachniały...

Kto im kazał tak późno zakwitnąć?
W noc sierpniową kto je z drzew wyczarował?
Kto napełnił je tą dziwną wonią,
wymowniejszą niż oczy i słowa?

Kiedy wieczór przez otwarte okno
wnosił księżyc w granatowych łapach,
kto je uczył w wysrebrzonem lustrze
razem z kształtem podwajać swój zapach?

— Wynoszono je na noc z pokoju,
lecz przez drzwi, szparą okien zamkniętych,
przez zielone pancerze okiennic
tamten zapach powracał zaklęty!

Nabrzmiewała noc słodką tęsknotą,
tajemniczym, niezmożonym musem  —  —
W sny wrastały białe, nagie magnolje
i pachnącą sączyły pokusę...