Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/313

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   305   —

    telu, więc rozśmiał się tylko szczerym, zwykłym sobie śmiechem — i rzekł głośno:
    — Ha! niema rady. Trzeba jutro wracać do mojej dziury i pchać taczkę dalej...
    I nagle westchnął:
    — Do mojej samotnej dziury!...
    Poczem, sam nie wiedział dlaczego, przypomniało mu się, co mu mówił Świdwicki, że małżeństwo Krzyckiego jest zerwane — i myśli jego poleciały, jak skrzydlate ptaki, do Zalesina.


    KONIEC.