Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   280   —


A w tym samym czasie, Laskowicz mówił na strychu, w mieszkaniu »towarzyszki« do Polci:
— Pan Krzycki, prawdziwy pan! Zbił mnie przed chwilą kijem za to, żem się ośmielił do niej przemówić.
I począł się śmiać przez zaciśnięte zęby.