Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   196   —

nie powiem, że mi od pierwszej chwili przyszło łatwo zgodzić się na twoje zamiary. Wiesz, że wczoraj rozgniewałam się na Zosię Otocką i aż do dziś rana trwałam w postanowieniu, żeby ile w mojej mocy, sprzeciwić się twemu małżeństwu. Nie dziw się temu, bo skoro przyznajesz, że i w ciebie uderzył jakby piorun, to pomyśl, co się musiało dziać ze mną? Ja, jak zwyczajnie matka, miałam to na dnie duszy, że dla ciebie nawet jakaś królewna nie byłaby za wysoką partyą. Ale nie tylko stary sposób myślenia, nie tylko próżność macierzyńska i nie tylko uprzedzenia podniecały mój opór. Bałam się także o twoje szczęście. Ja przeciw samej osobie Aninki, gdyby nie te wszystkie okoliczności, nie byłabym miała nic. Poznałam ją w Jastrzębiu i pokochałam szczerze; nieraz mówiłam: daj Boże, żeby wszystkie nasze panny były do niej podobne. Ale dowiedziawszy się, kto ona jest i co było między wami, zlękłam się naprzód, czy ty więcej podobnych krzywd nie wyrządziłeś w Jastrzębiu!...
— Nie, mamo — odrzekł Krzycki — daję na to słowo!
— Bo widzisz, ja myślałam, że ty jesteś zu-