Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   7   —

tego, by nie wyruszał w drogę wprost z łóżka. Przed wieczorem całe towarzystwo zgromadziło się na werandzie ogrodowej. Brakło tylko Dołhańskiego, który pojechał do Górek, albowiem postanowił doradzić pani Włóckiej i pannie Kajetanie, by również przeniosły się do miasta. Władysław, po znacznej utracie krwi i dłuższem leżeniu w łóżku, wyglądał blado i mizernie, ale twarz jego nabrała przez to bardziej subtelnego wyrazu i stała się istotnie niezwykle piękną. Obecnie panie zajmowały się nim, jako chorym, z nadzwyczajną troskliwością. Był tą osobą, ku której zwracało się ogólne współczucie, więc, choć od czasu do czasu ćmiło mu się w oczach, upewniał matkę, że mu jest dobrze — i rzeczywiście rad oddychał świeżem, przedwieczornem powietrzem. Chwilami ogarniała go jakby lekka senność. Wówczas przymykał powieki i rozmowa cichła, lecz gdy je podnosił znowu, widział wpatrzone w siebie oczy matki i trzy oświecone zachodzącym słońcem młode twarze kobiece, które wydawały mu się wprost anielskie. Otaczała go miłość i przyjaźń, więc było mu istotnie dobrze. Serce wezbrało w nim uczuciem wdzięczności i zarazem żalem, że się te dobre dni jastrzębskie już kończą. W duszy żywił na-