Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   141   —

piero człowieka? Wolno panience, wolno mnie, wolno każdemu, bo to jest prawo natury, a zatem nasze prawo...
Słowa te zbyt odpowiadały temu, co kryło się w sercu dziewczyny, by gniew jej mógł się wobec nich ostać, więc spojrzała na Laskowicza tylko już jakby ze smutkiem i odrzekła:
— E! co nam z tego prawa przyjdzie!
— Przyjdzie, czy nie przyjdzie, ale wolno. Zresztą, gdybyśmy świat urządzili po naszemu, to żaden pies na takie rzeczy by nie szczekał. Albo to panienka Krzyckiego nie warta? Dlaczego? Czy dlatego, że on bogatszy? To właśnie my chcemy temu zaradzić. Więc co? — edukacya? Pluń panna na to. Tej ich edukacyi można i małpy nauczyć. To on, gdyby go panienka chciała, powinien jeszcze panienkę w nogi całować.
Lecz ona znów zniecierpliwiła się i odrzekła:
— Próżne gadanie...
— Ja też chcę tylko powiedzieć, że na wypadek, gdybym ja się zakochał w pannie Zbyłtowskiej, a panienka w panu Krzyckim, to jednakaby nam była dola i jednaka krzywda...
— W czem krzywda?
— W tych podłych urządzeniach tego świata