Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ska siła się ostoi i legja nas przeżyje. Po świecie mówią: niemasz już Polski! a Polska tu jest. Nie było już wojska polskiego, a ono tu jest. I może Bóg da, że nie dziś, to jutro, bagnet nasz przewierci przez Austrję drogę do ojczyzny. Rzeczpospolita Francuska głosi pryncypja nietylko nowe, ale tak przeciwne dawniejszym, że między nią a monarchjami musi być wojna na śmierć i życie. To siła rzeczy i nieuchronna konieczność. A jenjuszowi i męstwu Francuzów żadna siła się nie oprze... My jeno po kościołach śpiewamy: „Niech ustąpią z Testamentem nowym prawom już starzy“, a Francuzi nakazują to światu z armat. Tyraństwo musi ustąpić wolności, a wtedy ci z nas, którzy nie zginą, wrócą do kraju i odrestaurują ojczyznę.
— Dałby to Bóg! dałby to Bóg! — zawołał z zapałem Marek.
Bogusławski zaś tak po chwili milczenia mówił dalej:
— Na każdy czas muszą być inne sposoby, a teraz jest czas wojny. Trzeba tylko wytrwać, póki nie nadejdzie nasz dzień. Nic nam do Rzymu, nic do Neapolu, ale to jednak sprzymierzeńcy Austrji. Więc pójdziem, gdzie pójdą Francuzi, ale pójdziem pod naszym sztandarem, który okryjem sławą, a sławy nigdy nie możemy kupić zbyt drogo. Bo czy wiesz waćpan, co ona rozgłosi światu? Rozgłosi: „Jeszcze Polska nie umarła!“ Świeżo Wybicki ułożył dla nas pieśń, która się od tych słów poczyna, i żołnierz śpiewa ją w obozie, śpiewa w pochodach, wśród trudów, nieraz o głodzie i krzepi nią swą polską duszę.