Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   451   —

— Gdybym chciał, — mówił sobie — to mógłbym tu zostać królem nad wszystkimi ludami Doko — tak, jak Beniowski na Madagaskarze!
I przez głowę przeleciała mu myśl, czyby nie dobrze było wrócić tu kiedy, podbić wielki obszar kraju, ucywilizować Murzynów, założyć w tych stronach nową Polskę, albo nawet ruszyć kiedyś na czele czarnych wyćwiczonych zastępów do starej. Ponieważ czuł jednak, że jest w tej myśli coś śmiesznego, i ponieważ wątpił, czy ojciec dałby mu pozwolenie na odegranie roli Aleksandra Macedońskiego w Afryce, przeto nie zwierzył się ze swymi planami Nel, która była jedyną zapewne w świecie osobą, gotową im przyklasnąć.
A przytem, przed podbojem tych okolic Afryki, należało się przedewszystkiem z nich wydostać, więc zajął się bliższemi sprawami. Karawana rozciągnęła się długim sznurem. Staś, siedząc na karku Kinga, postanowił jechać na jej końcu, aby mieć wszystko i wszystkich przed oczyma.
Owóż, gdy ludzie przechodzili jeden za drugim koło niego, spostrzegł nie bez zdziwienia, że dwaj czarownicy M’Kunje i M’Pua, ci sami, którzy dostali wnyki od Kalego, należą do karawany i z pakunkami na głowach ruszają wraz z innymi w drogę.
Więc zatrzymał ich i zapytał:
— Kto wam kazał iść?
— Król — odpowiedzieli obaj, kłaniając się pokornie.
Ale pod pokrywką pokory oczy ich połyskiwały tak dziko, a w twarzach odbijała się taka złość, że Staś