Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   411   —

z jednej kępy na drugą, pojedyńczo lub stadami, mieniąc się, jak tęcza. Niektóre drzewa wydawały się z daleka okryte różnokolorowem kwieciem. Nel zachwycała się szczególniej widokiem rajskich muchołówek[1] i czarnych, podszytych ponsowo, sporych ptaków[2], które odzywały się głosem pastuszej fujarki. Cudne żołny[3], z wierzchu różowe, a pod spodem jasno-niebieskie, uwijały się w blasku słonecznym, chwytając w lot pszczoły i koniki polne. Na wierzchołkach drzew rozlegały się wrzaski zielonych papug, a czasem dochodził głos jakby srebrnych dzwonków, którym witały się wzajem małe zielono-szare ptaszyny, ukryte pod liściami adausonii.
Przed wschodem i po zachodzie słońca przelatywały stada miejscowych wróbelków[4], tak niezliczone, że, gdyby nie pisk i szum skrzydełek, możnaby je było poczytać za chmury. Staś przypuszczał, że to te krasnodzióbki dzwonią tak, rozpraszając się w dzień po pojedyńczych kępach.

Lecz największem zdumieniem i zachwytem napełniały oboje dzieci inne, latające w małych stadkach ptaki, które dawały prawdziwe koncerty. Każde stadko składało się z pięciu lub sześciu samic i jednego, połyskującego metalicznemi piórami samca[5]. Siadały one szczególnie na pojedyńczych akacyach, w ten sposób,

  1. Terpsichone viridis.
  2. Laniarius erythrogaster.
  3. Merops Nubiensis. Sztolcman »Nad Niebieskim Nilem«.
  4. Quelea Aethiopica. Sztolcman. »Nad Niebieskim Nilem«.
  5. Herbert Ward. »Chez les Cannibales de l’Afrique centrale«.