Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   290   —

na górną i na dolną dziuplę, jakby się obawiał, że lada chwila wyjrzy z której z nich jeszcze coś nowego.
— Czego tak patrzysz? — zapytał Staś — czy myślisz, że drugi wąż może się ukrywać w drzewie?
— Nie; Kali bać się Mzimu.
— Cóż to jest Mzimu?
— Zły duch.
— Widziałeś kiedy w życiu Mzimu?
— Nie, ale Kali słyszał okropny hałas, który Mzimu robi w chatach czarowników.
— To jednak wasi czarownicy się go nie boją?
— Czarownicy umieją go zakląć, a potem chodzą po chatach i mówią, że Mzimu się gniewa, więc Murzyni znoszą im banany, miód, pombe[1], jaja i mięso, aby przebłagać Mzimu.
Staś ruszył ramionami.
— Widać dobrze być u was czarownikiem. Ale to może ten wąż był Mzimu?
Kali potrząsnął głową:
— W takim razie, nie słoń-by zabić Mzimu, ale Mzimu zabić słonia. Mzimu jest śmierć…
Jakiś dziwny łoskot i szum wewnątrz drzewa przerwały mu nagle opowiadanie. Z dolnej dziupli buchnęła dziwna, ruda kurzawa, poczem rozległ się powtórnie jeszcze silniejszy, niż poprzednio, łoskot.
Kali rzucił się w mgnieniu oka twarzą na ziemię i począł krzyczeć przeraźliwie:

— Aka! Mzimu! Aka! aka! aka!

  1. Piwo, wyrabiane z rośliny Sorgo.