Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   190   —

wym — więc pilnujcie, jak oka w głowie, tych proszków, które wam dałem.
— Przykaż, panie, jeszcze raz Gebhrowi, by nie ważył się głodzić i bić Nel — rzekł Staś.
— Nie bójcie się. Poleciłem was staremu szeikowi, który wiezie pocztę. To mój dawny znajomy. Dałem mu zegarek i tem zjednałem dla was jego opiekę.
Tak mówiąc, począł się żegnać. Wziąwszy Nel na ręce, przycisnął ją do piersi i powtórzył:
— Niech Bóg błogosławi cię, moje dziecko!…
Tymczasem słońce zaszło i uczyniła się noc gwiaździsta. W ciemności ozwało się parskanie koni i stękanie obładowanych wielbłądów.