Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   141   —

a złe tają. Niektórzy z naszych mówili, że Mahdi już zginął. Ale wreszcie prawda wyszła na jaw. Kraj ten należy jeszcze do rządu. W Wadi-Halfa i dalej, aż do trzeciej, a może do czwartej katarakty, znajdują się jeszcze żołnierze Chedywa, wszelako teraz, po odwrocie Anglików, my wierzymy już, że Mahdi podbije nie tylko Nubię i Egipt, nie tylko Mekkę i Medinę, ale i cały świat. Dlatego, zamiast was schwytać i wydać w ręce rządu, idziemy razem z wami do proroka.
— Więc przyszły rozkazy, by nas schwytać?
— Do wszystkich wiosek, do wszystkich szeików, do załóg wojskowych. Gdzie miedziany drut, po którym przelatują rozkazy z Kairu, nie dochodzi, tam przyjeżdżali »zabdiowie« (żandarmi) z oznajmieniem, że kto was schwyta, dostanie tysiąc funtów nagrody. Maszallah… to wielkie bogactwo!… wielkie!…
Idrys spojrzał podejrzliwie na mówiącego:
— Ale wy wolicie błogosławieństwo Mahdiego?
— Tak jest. A przytem zdobył on tak ogromne łupy i tyle pieniędzy w Chartumie, że funty egipskie mierzy workami od obroków i rozdaje je między swych wiernych…
— Jednakże, jeśli żołnierze egipscy są jeszcze w Wadi-Halfa i dalej, to mogą nas schwytać po drodze.
— Nie. Trzeba się tylko śpieszyć, póki się nie opamiętają. Oni teraz, po odwrocie Anglików, potracili całkiem głowy, — zarówno wierni rządowi szeikowie, jak żołnierze i zabdiowie. Wszyscy myślą, że Mahdi lada chwila nadejdzie, to też ci z nas, którzy mu w duszy sprzyjali, uciekają teraz śmiało do niego — i nikt