Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siałem cię ukarać, gdyż inaczej tamci byliby cię zabili, ale zakazałem Beduinom bić cię zbyt mocno.
A gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, tak po chwili mówił dalej:
— Słuchaj, sam powiedziałeś, że biali dotrzymują zawsze przysięgi, więc, jeśli mi przysięgniesz na twego Boga i na głowę małej »bint«, że nie uczynisz nic przeciw nam, to nie każę cię na noc wiązać.
Staś nie odrzekł i na to ani słowa i tylko z błysku jego oczu Idrys poznał, że przemawia napróżno.
Jednakże, mimo namów Gebhra i Beduinów, nie kazał go na noc związać, a gdy Gebhr nie przestawał nalegać, odrzekł mu z gniewem:
— Zamiast pójść spać, będziesz dziś stał na straży. Postanawiam też odtąd, że jeden z nas będzie zawsze czuwał podczas snu innych.
I rzeczywiście zmiany straży zaprowadzone zostały od owego dnia na stałe. Utrudniało to i niweczyło w wysokim stopniu wszelkie zamysły Stasia, na którego każdy wartownik zwracał baczną uwagę.
Lecz natomiast zostawiono dzieciom większą swobodę, tak, że mogły zbliżać się do siebie i rozmawiać bez przeszkód. Zaraz też na pierwszym przystanku Staś siadł koło Nel, pilno mu bowiem było podziękować jej za pomoc.
Ale choć czuł dla niej wielką wdzięczność, nie umiał wyrażać się górnolotnie, ani czule, więc począł tylko potrząsać obie jej rączki.
— Nel! — rzekł. — Jesteś bardzo dobra i dzię-