Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ona zaś, podając mu rękę, mówiła głosem tak miękkim, jak ów głos fletu, dochodzący od strony kościoła:
— Zacznę wierzyć w przeczucia, bo doprawdy coś mi mówiło, że znajdę tu znajomych. Jaka noc śliczna!...