Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.5.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

masz!… a już czyń, coś powinien. Za zdrowie twoje, żołnierzyku!…

Pan Wołodyjowski znów pochylił się do kasztelańskich kolan, ale tak był strapiony, że słowa przemówić nie mógł, a gdy kasztelan wziął go w objęcia, łzy ciurkiem puściły mu się na żółte wąsiki.

— Wolejbym poległ! — zawołał żałośnie. — Gonić pod tobą, wodzu wielbiony, przywykłem, a tak nie wiadomo, jako będzie…

— Panie Michale, nie zważaj na rozkaz! — rzekł wzruszony Zagłoba. — Sam Sapjowi odpiszę i uszu mu przystojnie natrę.

Lecz pan Michał przedewszystkiem był żołnierzem, więc jeszcze się obruszył:

— A w waćpanu wiecznie stary wolentarz siedzi!… Milczałbyś lepiej, kiedy rzeczy nie rozumiesz. Służba!!

— Ot, co! — rzekł Czarniecki.