Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pocieszże się, panie Michale; słyszałem i ja, że się czerń wszędy armuje.
— Bude taka wijna, jakoi ne buwało — rzekł Zahar. — U nas mówią, że i sułtan turecki przyjdzie i chan ze wszystkiemi ordami, a nasz druh, Tuhaj-bej, na hawrani blizko stoi i wcale do dom nie poszedł.
— Pocieszże się, panie Michale — powtórzył Zagłoba. — Jest też i proroctwo o nowym królu, że całe panowanie pod bronią mu zejdzie; już to prawdopodobniejsze, że człowiek długo jeszcze szabli do pochwy nie schowa. Przyjdzie się człowiekowi od ciągłej wojny zedrzeć, jak mietle od ciągłego zamiatania, ale taka to już nasza żołnierska dola. Kiedy już wypadnie się bić, trzymaj się niedaleko mnie, panie Michale, a pięknych rzeczy się napatrzysz i poznasz, jakeśmy to za dawnych, lepszych czasów, wojowali. Mój Boże! Nie ci to już ludzie, którzy za dawnych lat bywali — i ty już nie tak jesteś, panie Michale, chociażeś sierdzisty żołnierz i choć Bohuna usiekłeś.
— Sprawedływe każete, pane — rzekł Zahar. — Ne cii teper lude, szczo buwały...
Poczem począł na Wołodyjowskiego spoglądać i głową trząść:
— Ale szczoby cij łycar Bohuna ubyw — no! no!...