Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chłopów. — Jeśli tu podjazd przyjdzie, powiedzieć, żem brzegiem do gościńca pojechał.
— Dobrze, panie.
W kwadrans później Zagłoba jechał znów obok Heleny.
— W porę im księcia wojewodę wymyśliłem — rzekł, przymrużając oko pokryte bielmem. — Będą teraz siedzieć cały dzień i czekać podjazdu. Drżączka ich porwała na samo imię książęce.
— Widzę, że waszmość tak obrotny masz dowcip, iż z każdej biedy ratować się potrafisz — rzekła Helena — i Bogu dziękuję, że mi zesłał takiego opiekuna.
Szlachcicowi poszły po sercu te słowa, uśmiechnął się, ręką brodę pogładził i rzekł:
— A co? ma Zagłoba głowę na karku? Chytrym jak Ulises i to muszę waćpannie powiedzieć, iż gdyby nie ta chytrość, dawnoby mnie krucy zdzióbali. Ale cóż robić, trzeba się ratować. Oni w blizkość księcia snadnie uwierzyli, boć to jest prawdziwa rzecz, że dziś, jutro on się w tych stronach zjawi, z mieczem ognistym, jako archanioł. A żeby tak i Bohuna po drodze gdzie rozcisnął, ofiarowałbym się boso do Częstochowy. Choćby też byli owi czabanowie i nie uwierzyli, samo przypomnienie mocy książęcej wystarczało, by ich od napaści na nasze zdrowie powstrzymać. Wszelako powiem waćpannie, że zuchwałość ich nie dobre to dla nas signum, bo to znaczy, że już się tu chłopstwo o wiktoryach Chmielnickiego zwiedziało i coraz się będzie stawać zuchwalsze. Musimy teraz pustek się trzymać i do wsiów mało zaglądać, bo niebezpiecznie. Dajże Boże jak najprędzej księcia wojewodę, bośmy się w taką matnię dostali, że jakom żyw, gorzej trudno wymyśleć.