Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czasu zawołany żołnierz, jeden z przyjaciół i kommilitonów sławnego Wołodyjowskiego, i czarniecczyk, który całą wojnę szwedzką odbył i dopiero po jej ukończeniu przywdział, wskutek pewnej okropnej przygody, suknię kapłańską. Pokochawszy Jacka, cenił w nim nietylko potomka znamienitego rycerskiego rodu, ale i duszę szlachetną i smutną, taką, jak była jego własna. Więc bolał i nad jego niezmiernem ubóstwem, i nad jego nieszczęsną miłością, z powodu której młodzian, zamiast szukać sławy i chleba na szerokim świecie, marniał w zapadłym wyczółku prowadząc nawpół chłopskie życie. Stąd czuł pewną niechęć dla całego domu w Bełczączce, mając i to za złe panu Gedeonowi Pągowskiemu, że był dla kmieci przyostry.
On zaś miłował owych „robaków ziemnych“ jak źrenicę oka — ale prócz nich kochał także wszystko, co żyje na świecie: i te zwierzęta, na które zrzędził, i ptaki, i ryby, a nawet i żabi naród, który rechocze i kumka latem w przygrzanych słońcem wodach.
Jednakże w tej kapłańskiej sukni chodził nietylko anioł, ale i dawny żołnierz, więc, gdy teraz dowiedział się, iż Jacek ma się z pięciu mężami potykać, myślał już tylko o tem, jak się też młodzian popisze i czy wyjdzie ze sprawy bez szwanku.
Zatrzymał się przeto jeszcze przy samych drzwiach plebanii i rzekł:
— Ale się przecie nie dasz? Bo, com sam umiał i co mi Wołodyjowski pokazał, tegom ci nie ukrywał.
— Nie chciałbym, by mnie na śmierć usiekli — odpowiedział skromnie Taczewski — bo idzie wielka wojna z Turczynem.
Na to zaświeciły jak gwiazdy oczy staruszka, w jednej chwili chwycił Jacka za pętlicę od kubraka i począł pytać: