Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod moim dachem się znajduje... Bo przecie waćpan o Sienińskich wiesz... całe Podole było ich. Po prawdzie to i Daniłowicze, i Żółkiewscy, i Sobiescy z nich wyrośli... Król jegomość powinien o tem pamiętać — tembardziej, że z tych niezmiernych majętności nic prawie nie ostało — i że dziewka, jeśli co będzie miała, to tylko to, co po mnie zostanie...
— A co krewni powiedzą?
— Pągowscy są jeno bardzo dalecy, którzy się nie wylegitymują. Wszelako nieraz nie daje mi spokoju myśl, że po mojej śmierci mogą być jakoweś trudności, procesy, zwady... jak to u nas zwykle. Chodzi mi zwłaszcza o krewnych żony, po której mam część majętności i tę oto właśnie Bełczączkę.
— Ja tam z procesem nie wystąpię, odrzekł uśmiechając się pan Grothus — ale za innych nie zaręczam.
— Otóż to! Otóż to... Myślałem właśnie w tych czasach jechać do Warszawy i samego króla prosić o opiekę nad sierotą w przyszłości, ale on ma teraz głowę czem innem zaprzątniętą.
— Żebyś tak waść miał syna, byłaby prosta rzecz dać mu dziewkę...
Na to pan Pągowski spojrzał na starostę Raygrodzkiego wzrokiem tak bolesnym, że ów urwał w połowie zdanie. Przez dłuższy czas milczeli obaj; poczem pan Gedeon rzekł przerywanym ze wzruszenia głosem:
— Mógłbym ci, panie bracie, powiedzieć z Wirgiliuszem: „infandum jubes renovare dolorem“... Tak... byłaby prosta rzecz... I powiem ci, że gdyby nie ta prosta rzecz, to byłbym może zczezł oddawna. Mój syn dzieckiem zagarnięty był przez Ordę. Trafiało się nieraz, że wracali ludzie z niewoli pogańskiej wtedy, kiedy i pamięć o nich zginęła... Lata całe czekałem