Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gał, i myślisz, że nikt się za niemi nie ujmie: poznaj, że są litościwe serca. I buch go łbem na dół w smołę. Wydobylim i znów: Poznaj, że są czułe dusze! — I buch go w pierze! — Poznaj kawalerską fantazyę! — buch go drugi raz w smołę! — Poznaj Bukojemskich — buch go znów w pierze! Chcielim i trzeci raz, ale smolarz począł krzyczeć, że się zatknie, a on też oblepił się godnie, tak, że mu ni nosa, ni oczu nie było widać. Wtedy posadziliśmy go na terlicę i przywiązali nogi ciasno pod brzuchem, żeby nie zleciał. Konia pomalowaliśmy kwaczem i posypali też puchem, a potem dość dzikiego z przyrodzenia bachmata wysmagaliśmy batogami i, zdjąwszy mu uzdę, pognali przed się.
— I przygnaliście go tu?
— Jako osobliwego zwierza, bo chcieliśmy choć trochę panienkę pocieszyć i pokazać jej nasze braterskie afekta.
— A ładnieście ją pocieszyli! Ujrzawszy go przez okno, mało ze strachu nie umarła.
— No, ale jak ochłonie, to przecie wdzięcznie o nas pomyśli. Sierocie zawsze miło czuć nad sobą opiekę.
— Więcej wyście jej złego niż dobrego uczynili. Kto wie, czy jej teraz Krzepeccy nie odbiorą.
— Jako-że? na miły Bóg! Albo to my damy!
— A kto będzie dziewki bronił, gdy was do wieży zamkną?
Usłyszawszy to, bracia stropili się wielce i poczęli spoglądać na się frasobliwemi oczyma.
Wreszcie jednak Łukasz uderzył się w czoło i rzekł:
— Do wieży nie zamkną, bo pierwej na wyprawę ruszymy, ale jeśli tak, jeśli o bezpieczeństwo panny Sienińskiej chodzi, to i na to znajdzie się rada.
— Oj-oj! — zawołał Marek.