Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być w tem chęci upokorzenia sieroty jakąś służebniczą robotą. Pannice bywały też czasem uszczypliwe i kłójące na wzór pokrzyw, pomiarkował jednak wkrótce pan Serafin, że taka była ich natura i że niezawsze mogły się powstrzymać od dogryzania nawet bratu, którego zresztą bały się do tego stopnia, że dość mu było popatrzyć na którą, aby zaraz schowała wysunięte już nawpół żądło. Sam Marcyan grzeczny i uprzejmy był dla panny Sienińskiej, ale bez natarczywości, a po wyjeździe starego Krzepeckiego i Teci stał się jeszcze uprzejmiejszy.
Wyjazd ten nie podobał się jednak panu Cypryanowiczowi, chociaż rzecz była prosta, że starca podupadłego już nieco na nogi niepodobna było zostawiać bez niewieściej opieki i że wobec dwóch gospodarstw dom Krzepeckich musiał się rozdzielić. Wolałby był jednakże pan Serafin, żeby właśnie Tecia została z sierotą, lecz gdy przy sposobności rzekł coś zdaleka o najodpowiedniejszym wieku dziewcząt, wzmianka ta została jak najgorzej przez starsze siostry przyjętą.
— Panna Sienińska — rzekła Joanna — pokazała już światu, że jej o wiek nie chodzi, czego dowodem nieboszczyk wuj i pani Winnicka — przeto i my dla niej niezastare.
— Tyle samo my od niej starsze, ile Tecia młodsza, a i to nie wiem; — dodała druga — a w ostatku, nasza w tem głowa, jak sobie radzić w gospodarstwie.
Lecz Marcyan wtrącił się do rozmowy i rzekł:
— Ojcu najmilsze Teci usługi, miłuje ją też najwięcej, w czem mu się dziwić nie można. Myśleliśmy też, żeby pannę Sienińską wysłać razem z niemi, ale ona do tego domu przywykła — i tak myślę, że jej tu lepiej, a co do naszej opieki, czynię, co w mojej mocy, aby jej zbytnio nie ciężyła.