Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i że gdy zdarza się sposobność jedzenia i picia, to nie należy jej opuszczać.
Zaroił się tedy podwórzec w Bełczączce od bryk i powozów, stajnie od koni, oficyny od wszelakiej służby, a dwór od barwnych kontuszów. od szabel, od golonych łbów, i pełno w nim było łaciny, niewieściego szczebiotania, lamówek, robronów i rozmaitych „angażantów“. Latały dziewki służebne z gorącą wodą, pijana czeladź z gąsiorami win zacnych, z kuchni dymiło się od rana do wieczora jak ze smolarni, a okna dworu świeciły i płonęły wieczorami tak, że aż na całym dziedzińcu było widno. A śród tego rozgardyaszu chodził po pokojach pan Pągowski, trochę pyszny, poważny, ale zarazem jakby odmłodniały, strojny w karmazyny i z szablą jasną od klejnotów, którą panna Sienińska po możnych niegdyś przodkach jako jedyne wiano odziedziczyła. Chodził, zapraszał, czasem, gdy chwytał go zawrót głowy, opierał się rękoma o poręcz krzeseł i znów chodził, częstował gości-personatów, szurgał nogami, zbliżając się do starszych niewiast, ale przedewszystkiem wodził coraz bardziej rozkochanemi oczyma za „swoją Anulą“, która w tym tłumie różnobarwnym, śród spojrzeń często niechętnych, często zazdrosnych a czasem i pożądliwych, kwitła biała, jak lilia, słodka, może trochę smutna, a może tylko ważnością tego, co ją miało spotkać, przejęta.
Aż wieczorem, trzeciego święta, we wtorek, zagrzmiały z dziedzińca domowe moździerze, oznajmiając gościom i włości, że chwila uroczysta zrękowin nadeszła.
Ustawili się tedy w świetlicy półkolem wszyscy goście, niewiasty i mężczyźni we wspaniałych strojach, grających jak tęcza przy blasku świec jarzących, a na-