Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan Przyłubski, który siła kraju zjeździł, mówił, że wszędy.
— Co za pan Przyłubski?
— Z Olkuskiego... któren zaciąga dla księdza biskupa krakowskiego.
— To już ksiądz biskup krakowski jeszcze przed sejmem kazał zaciągi czynić?
— A widzisz waszmość! Jeszcze i jak! Najlepszy w tem dowód, że wojna pewna. Ksiądz biskup chce grzeczną chorągiew lekkiej jazdy postawić... no, i pan Przyłubski umyślnie w te strony przyjechał... że to trochę o nas słyszał.
— Ho! ho!... Szeroko widać sława waćpanów chodzi po świecie... I zaciągnęliście się?
— A rozumie się!
— Wszyscy?
— Dlaczegoby nie wszyscy? Dobrze na wojnie mieć w pobok przyjaciół, a jeszcze lepiej braci.
— No — a młody Cypryanowicz?
— Cypryanowicz będzie służył razem z Taczewskim.
Pan Pągowski spojrzał bystro na siedzącą na przedzie panienkę, po której policzkach przeleciał nagły płomień — i pytał dalej:
— Tacyż to już konfidenci? A pod kim że mają służyć?
— Pod panem Zbierzchowskim.
— Cóż to — dragonia?
— Dla Boga! co waszmość mówisz? Dy to usarska chorągiew królewicza Aleksandra.
— Proszę! proszę!... Nie byle chorągiew...
— Taczewski też nie byle kto.
Pan Gedeon już miał na ustach słowa, że taki pachołek w usarskiej chorągwi chyba pocztowym, nie