Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz panu Pągowskiemu komplement wydał się trochę za poufały, albowiem panna Sienińska, lubo sierota bez majątku, pochodziła jednak z magnackiego rodu — więc odwrócił rozmowę i zapytał:
— I dawno tak waćpanowie jeździcie po gościńcach?
— Od czasu wielkich śniegów, a będziem jeździli, póki mrozy nie popuszczą — odpowiedział młody Stanisław Cypryanowicz.
— I siła-żeście wilków już nabili?
— Starczy dla wszystkich na wilczury.
Tu panowie Bukojemscy poczęli się śmiać tak rozgłośnie, jakby cztery konie rżały, a gdy się nieco uspokoili, najstarszy, Jan, rzekł:
— Będzie król Jegomość rad ze swoich leśników.
— Prawda — odpowiedział pan Pągowski. — A słyszałem, że waćpanowie jesteście nadleśnymi w tutejszej królewskiej puszczy. Ale przecie Bukojemscy pochodzą z Ukrainy?
— My z tych samych.
— Proszę... proszę.... dobry ród, Jeło-Bukojemscy... Są tam koligacye nawet z wielkiemi domami...
— I z świętym Piotrem! — zawołał Łukasz Bukojemski.
— Hę? — spytał pan Pągowski.
I począł spoglądać surowo a podejrzliwie na braci, jakby chcąc zbadać, czy nie pozwalają sobie z niego drwić. Lecz oni mieli oblicza pogodne i z głębokim przekonaniem kiwali głowami, przyświadczając w ten sposób słowom brata. Więc zdumiał się wielce pan Pągowski i powtórzył:
— Krewni świętego Piotra? A to quo modo?
— Przez Przegonowskich!
— Proszę! A zaś Przegonowscy?