Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jacku, jeśli ci jeszcze drzazga jaka w sercu została, to tym nożem ją wykroisz. Czytaj, nieboże, czytaj w głos, bo nie ty się wstydzić powinieneś, ale ten, kto taki list napisał. Niech się ichmościowie dowiedzą, jaki jest pan Pągowski.
Jacek chwycił drżącemi rękoma kartę, rozwinął ją i czytał:
„Mnie wielce miłościwy księże proboszczu Dobrodzieju etc. etc.
„Dowiedziawszy się, iż Taczewski z Wyrąbek, któren bywał w moim domu, ma się w tych czasiech do wojska udać, przez pamięć na chleb, którym go w ubóstwie jego karmiłem, i dla posług, do których czasami trafiało mi się go używać, posyłam mu podjezdka i dukat na podkowy z zaleceniem, aby go na inne niepotrzebne rzeczy nie przetrwonił.
„Polecając zarazem chętne a gorliwie służby moje, piszę się... etc. etc.“
Jacek zbladł tak bardzo po przeczytaniu listu, że aż obecni zlękli się o niego, zwłaszcza ksiądz, który nie był pewny, czy ta bladość nie jest zwiastunką szalonego wybuchu, a wiedział, jak straszny bywa w gniewie ten, tak łagodny zwykle młodzian. Począł go też odrazu hamować:
— Pągowski stary jest i niema ręki — mówił pośpiesznie — wyzwać go nie możesz!...
Lecz Taczewski nie wybuchnął, albowiem niezmierne i bolesne zdumienie wzięło w nim w pierwszej chwili górę nad wszelkiemi innemi uczuciami.
— Wyzwać go nie mogę — powtórzył, jak echo — ale dlaczego on jeszcze mnie depcze?
Na to podniósł się starszy Cypryanowicz, wziął obie ręce Jacka, potrząsnął niemi silnie, poczem ucałował go w czoło i rzekł: