Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»bo to swoją drogą, a to swoją!« Lecz Wiadrowski odebrał mu głos, albowiem powieści francuskie, w których się zaczytywał, był to drugi jego konik, na którym uprawiał szkołę wyższej jazdy po autorach i ich utworach.
— Co mnie do ostatniej pasyi doprowadza — rzekł — to ta sprzedaż farbowanych lisów za prawdziwe. Jeśli ci panowie są realistami, niech piszą prawdę. Czyście państwo zauważyli ich bohaterki? Oto zaczyna się tragedya: dobrze! taka dama walczy ze sobą, »demenuje« się najokropniej przez pół tomu, a ja, dalibóg, od pierwszej stronicy wiem, co się stanie i jak się skończy. Jakie to nudne i ile razy się to już powtarzało! Ja się na lafiryndy zgadzam i na ich prawo do literatury także, tylko niech mi nie sprzedają lafiryndy za tragiczną kapłankę. Co mi za tragedya, skoro wiem, że taka rozdarta dusza miała przed tragedyą kochanków i bę-