Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VI.


Wioska Tebe. — Karaluchy. — Brzegi Wami. — Boecklinowski obraz. — Las dziewiczy. — Przejście rzeki. — Sposoby przeciw krokodylom. — Las z drugiej strony rzeki. — Widok Mandery.


Kraj znów jednostajny na znacznych przestrzeniach, tylko coraz bardziej pogarbiony we wzgórza. Pochody również jednakie. Cały urok podróży w tem, że się idzie w strony nieznane, dziewicze, puste, że widać wciąż dalszy widnokrąg, że człowiek zagłębia się coraz bardziej w przestrzeń bez końca — i że żyje się życiem nowem, wolnem od tych wszystkich przegródek, które ograniczają swobodę w miastach.
Co chwila, mimowoli, nasuwa się na myśl ten ustęp z „Farysa“:

Tu natura, snem ujęta,
Nigdy ludzkich stóp nie słyszy;